PROJEKT FILMOWY




                                        Nowe Horyzonty Edukacji Filmowej

Daty seansów w kinie Nysa:


  • 10-10-2012, Śr 12:00 - Slumdog. Milioner z ulicy

  • 06-11-2012, Wt 12:00 - Boy

  • 03-12-2012, Pon 12:00 - Persepolis

  • 03-01-2013, Czw 12:00 - Vasermil

  • 06-02-2013, Śr 12:00 - Tsotsi

  • 05-03-2013, Wt 12:00 - Fighter - kochaj i walcz

  • 08-04-2013, Pon 12:00 - Przeznaczone do burdelu

  • 22-05-2013, Śr 12:00 - Handlarz cudów

  • 06-06-2013, Czw 12:00 - Latawce


Recenzje uczniów


***

W ostatnim czasie wybrałam się z klasą do kina na  film wyreżyserowany przez Gavina Hooda noszący tytuł „Tsotsi". Choć sama z pewnością nie sięgnęłabym po tego rodzaju film, zważając na fakt, że nie przepadam za kryminałami, to z każdą minutą oglądania coraz bardziej wciągałam się w fabułę. W konsekwencji tego, po zakończonym seansie wyszłam z kina z liczną ilością pytań bez odpowiedzi. Wielki podziw wzbudził we

mnie tytułowy bohater zwany Tsotsi, którego z wielkim powodzeniem zagrał Presley Chweneyagae. Tsotsi to chłopak pochodzący z bardzo biednej dzielnicy w RPA. Ciężkie położenie oraz ekstremalne ubóstwo skłoniło go do wstąpienia do gangu, w którym zostaje przywódcą. Chłopak, pomimo swojego młodego wieku, przeżył wystarczająco; w dzieciństwie stracił obydwoje rodziców (matka umarła, ojciec alkoholik) przez co dorastał samotnie. To mogło być powodem następstw w jego dalszym życiu. Akcja filmu rozkręca

się, gdy nasz główny bohater kradnie samochód, w którym znajduje niemowlę. Od tego czasu jego życie się zmienia i znalezione dziecko odmienia go. Obudziło w nim wspomnienia, uczucia. Coś, czego on nie potrafił nazwać. Nie rozumiał, co się z nim dzieje, ale wiedział, że nigdy już nie będzie tak samo jak dawniej. Jego zwycięstwem było uratowanie ojca dziecka. Pokochał je, bo było tak samo bezbronne jak on sam w dzieciństwie. Wiedział, że musi oddać niemowlę, a jednak nie potrafił tego zrobić,  ponieważ pokochał je. Film ukazuje przemianę młodego człowieka i jego zwycięstwo moralne.  Poza znakomitą, jak dla mnie, grą aktorską warto zwrócić uwagę także na muzykę, która mnie bardzo urzekła swoim etnicznym brzmieniem i na długo utrwaliła się w mojej pamięci . Podsumowując, moim zdaniem, film jest wart obejrzenia,  zrobił na mnie ogromne wrażenie. Fantastyczne było śledzenie poczynań Tsotsiego, zmiany jakie w nim następowały były wyraźnie wyeksponowane. Bezbłędnie zrozumiał to, co pojmują nieliczni ludzie " jak trzeba być silnym, aby być prawym moralnie, prawość moralna nie jest słabością, ale zwycięstwem człowieczeństwa".

 

                                                                        Nadia Skałecka, kl.2c



***

Film "Tsotsi" w reżyserii Gavina Hooda był filmem, który nakłonił mnie do przemyślenia: Co bym zjadł na obiad? Głębsza analiza mojego życia nie wchodzi w grę. Z pewnością nie poruszył mnie tak jak słynne „Skazany na Shawshank", „Zielona Mila" czy „Patch Adams". Film chwilami sprawiał wrażenie naprawdę dobrego dramatu, ale za chwilę przypominał nam, że oglądamy produkcję średniego szczebla. „Tsotsi" próbuje zwrócić uwagę widza na początku bezwzględną postacią głównego bohatera, krwawego przedstawienia zabójstw, czy choćby obrzydliwej sceny z mrówkami, chodzącymi po niemowlaku. Drastyczne momenty w filmach to rzecz dobra, nie będę nawet mówił, że w umiarze, bo w filmach tak naprawdę  nie wiadomo, gdzie kończy się granica przyzwoitości (co pokazała choćby „Ludzka stonoga"). Jednak skoro film w założeniu scenarzysty i reżysera miał być ambitny, lub chociaż stwarzać pozory ambitnego, to średnio im to wyszło. Taka sztuczna próba pobudzenia widza przed dosłownym zaśnięciem w kinie jest dość naiwna. Historia jest przewidywalna, nieliczne zwroty akcji i, pisząc nieliczne mam na myśli bardzo niewiele (były dwa momenty, które mnie zaskoczyły). Do uśmiechu czy politowania doprowadziła mnie klasyczna scena na początku filmu, kiedy przyjaciel tytułowego bohatera Tsotsiego, wypytuje go o jego przeszłość, aż trafia w jego czuły punkt, przez co Tsotsi ripostuje mu „obijając" go dość porządnie, bo w końcu tak musiał postąpić jako przywódca swojej grupy.          Film jest naszpikowany bezsensownymi, niezrozumiałymi decyzjami bohatera, a dziwią one o tyle, że nie jest on osobą zupełnie niezrównoważoną psychicznie, jak się potem okazuje. „Tsotsi" to nie film akcji typu „Niezniszczalni" czy „Twierdza”, gdzie fabuła jest tak potrzebna jak dodatkowe dwa metry śniegu na Syberii. Skoro film miał być w założeniu dramatem, to powinien te założenia utrzymywać i być realistyczny. Jak niby wytłumaczyć nierozważną decyzję bohatera, który po rozbiciu samochodu, zaledwie kilka kilometrów od domu, sprzed którego go ukradł, zamiast zostawić w nim niemowlaka znalezionego w aucie (skoro zaraz i tak na miejscu była policja ), zabiera go ze sobą, co potem przysparza mu wielu kłopotów. Jeden z niewielu plusów tego filmu to ukazanie jak wyglądają miasta w RPA - rozległe slumsy otoczone bogatymi dzielnicami. Film mnie zawiódł i był jednym z najsłabszych, jaki w ostatnim czasie obejrzałem.

                                                                                             Damian Bęben, kl.2c